Kostrza, Zęzów i Paproć... pewnie zawsze chcieliście zdobyć te szczyty, a nigdy nie było okazji ;-) Zapraszam więc na wiosenną wędrówkę w krainę sadów owocowych w Beskidzie Wyspowym. Na deser - Jabłoniec nad Limanową, gdzie zaczęła się polska droga do niepodległości roku 1918.
Plan
Mamy 2 auta i rozstawiliśmy je sobie w Wilkowsku (darmowy parking przy OSP) oraz Tymbarku (darmowy parking przy fabryce Joniec - w dni robocze uważać na ruch towarowy). Przeszliśmy ciekawą trasę z trzema wyspowymi szczytami: Kostrza, Zęzów i Paproć. Na koniec dnia pojechaliśmy jeszcze na Jabłoniec nad Limanową, by zwiedzić cmentarz wojenny nr 368. Dystans 17km, suma podejść - ponad 900m.
Kostrza
Kostrza, Zęzów i Paproć to góry niewysokie (odpowiednio - 720m, 695m i 640m n.p.m.). Ale jak to w Beskidzie Wyspowym, na każdą z nich wiedzie solidne podejście, po którym na wędrowców czeka zejście na poziom punktu startowego. Wystarczy spojrzeć na profil trasy umieszczony powyżej.
Zaczynamy od Kostrzy. Ta góra z daleko wygląda jak wieloryb. Widocznie nie tylko ja mam takie skojarzenie, bo zielony szlak (fragment długodystansowego szlaku Lubomir - przeł. Gruszowiec) jest oznaczony sympatycznym wielorybkiem.
Północne zbocza Kostrzy objęte są rezerwatem. Szlak prowadzi jego skrajem, możemy więc wędrować z naszym 4-nożnym towarzyszem. Pedro zbiera fotki ze szczytów "102 Wyspy" - ciekawe czy uda mu się dokończyć wyzwanie.
Zęzów
Nazwa "Zęzów" ma ciekawą etymologię. Pochodzi od niemieckiego "sensucht", czyli "tęsknota". U podnóży Zęzowa jest miasteczko Tymbark, lokowane przez Kaziemierza Wielkiego. Król sprowadził tam niemieckich osadników, którzy spoglądając na Zęzów, tęsknili za swoimi rodzinnymi stronami. Nazwa Tymbark też ma źródło niemieckie - Tannenberg, czyli Jodłowa Góra. Jodeł faktycznie na Zęzowie nie brakuje.
Wcześniej mieliśmy nie lada wyzwanie. Szlak na Zęzów prowadzi przez prywatne gospodarstwa. Przy jednym mieliśmy do wyboru spotkanie z owcami lub krowami. Poszliśmy dookoła. Przy drugim wolno biegający owczarek niemiecki wyraźnie dał nam do zrozumienia, żebyśmy poszukali sobie innej drogi. Tak też uczyniliśmy.
Po drodze na Zęzów fani Beskidu Wyspowego mogą zdobyć dodatkowy szczyt. Nam Kostrza, Zęzów i Paproć wystarczyły, więc Stronia pozostała niezdobyta.
Paproć
Z Zęzowa zeszliśmy do Tymbarku. Wczesnym popołudniem miasteczko było dość senne. Udało się jednak załapać na lody - tuż przed zamknięciem o 14:00. Szlak między Zęzowem a Paprocią wiedzie północną, przemysłową częścią miasta. Króluje tu oczywiście fabryka soków "Tymbark". Niestety nie było okazji do degustacji.
Paproć jest najbardziej widokową ze zdobytych dzisiaj "wysp". Jak Kostrza i Zęzów, jest zalesiona. Natomiast w kierunku południowym otwiera się widokowa polanka. Patrzymy tam w stronę Modyni, a na pierwszym planie będą Ostra i Cichoń, z charakterystyczną przełęczą pod Ostrą.
Na Paproci możemy poznać historię właścicielki tymbarskiego dworku, Zofii Turskiej. W czasie II Wojny Światowej leśniczówki w jej majątku pełniły funkcję punktów kontaktowych dla partyzantów Armii Krajowej.
Jabłoniec
Po powrocie z Paproci do Tymbarku wsiedliśmy w samochody i przejechaliśmy do Limanowej. Mieliśmy dwa cele - obiad i cmentarz z I Wojny Światowej. W odwrotnej kolejności.
Cmentarz Wojenny nr 386 to jednej z około 400 cmentarzy z I Wojny Światowej, rozsianych po polskich Karpatach. Na cmentarzu w Limanowej pochowani są żołnierze, którzy zginęli w szturmie na wzgórze Jabłoniec w grudniu 1914r. W większości Węgrzy.
W powszechnej świadomości nie istnieje "bitwa pod Limanową" z 1914r. A powinna. Armia Austro-Węgierska (w jej szeregu Polacy, z J. Piłsudskim na czele) pokonała w operacji łapanowsko-limanowskiej wojska rosyjskie. Było to pierwsze zwycięstwo armii austriackiej nad Rosjanami w tej wojnie i pozwoliło odepchnąć wroga za linię Dunajca. Gdyby losy bitwy potoczyły się inaczej, armia carska mogłaby oblegać Kraków i cała Galicja Zachodnia znalazłaby się pod kontrolą rosyjską. To miałoby bardzo negatywne konsekwencje nie tylko dla monarchii austro-węgierskiej, ale także dla "sprawy Polskiej". Bez zwycięstwa pod Limanową nie byłoby Piłsudskiego jako wodza i polityka. A śmiem twierdzić, że mogłoby nie być 11 listopada 1918r. To wszystko nie byłoby możliwe bez zdecydowania i odwagi jednego człowieka - Othmara Muhra, dowódcy oddziału węgierskich Honvedów, którzy zdobyli szturmem wzgórze Jabłoniec.
Oddziały Piłsudskiego walczyły w okolicach Limanowej, sam Piłsudski nazwie to później "kontredansem pod Limanową". Niedaleko od Limanowej, między Łopniem a Mogielicą, jest przełęcz Chyszówki, nazwana przełęczą Rydza-Śmigłego, na cześć zwycięskiej potyczki późniejszego marszałka. Po zwycięskiej bitwie limanowskiej, Piłsudski był Nowym Sączu witany jak bohater. Te boje, ale też poparcie ludności, zyskały uznanie w oczach cesarza Austrii i były bezpośrednią przyczyną powołania słynnej I Brygady Legionów Polskich (później były jeszcze dwie). Cesarz Franciszek Józef oczywiście miał na względzie swoje cele - zdobycie polskiego rekruta do armii. Ale Piłsudski grał o coś więcej. Legiony były zalążkiem przyszłej polskiej armii. Pod Limanową zaczęła się polska droga do niepodległości. Jest to duży skrót myślowy. Wiemy oczywiście, że początkiem była I Kompania Kadrowa i walki na Kielecczyźnie. Natomiast bez zwycięstwa pod Limanową, wcześniejsze boje nie miałyby żadnego znaczenia.
Gdy wędrujecie po Beskidzie Wyspowym i Niskim, zwróćcie uwagę na cmentarze I Wojny Światowej. Warto zapoznać się z ich historią - bo to jest nasza historia, nawet jeśli w szkołach o tym nie uczą. A cmentarze I Wojny Światowej są piękne. Każdy oddzielnie zaprojektowany, w większości malowniczo położone.
Polecam mój artykuł z opisem 2 pięknych cmentarzy oraz nagranie prelekcji na ten temat.