Jeśli mamy środek lata, idziemy w górach 27km i ani jednego turysty nie spotykamy - to możemy przypuszczać, że jesteśmy w Beskidzie Niskim. Jeśli jeszcze mamy wątpliwości, to deszcz i błoto w bukowym lesie oraz słońce na pustej łące otoczonej łagodnymi górami na pewno nam udzielą wskazówek.
Plan
Nasza miejscówka to przepięknie położona na końcu świata "Gutkowa Koliba". Zaplanowałem pętlę ok 27km, z czego większość grzbietem granicznym między Polską a Słowacją.
Kiczor ci u nas dostatek
Idziemy najpierw szosą w stronę Jaślisk. Po chwili skręcamy w lewo, na ścieżkę oznaczoną niebieskim szlakiem krajoznawczym. Zaprowadzi nas pod chatkę studencką (SKPB Rzeszów) w Zyndranowej. Szlak prowadzi przez rozległą łąkę. W prognozie jest deszcz, ale poczeka aż wejdziemy do lasu.
Szlak trawersuje niewysoką Kiczurkę. Ciekawa nazwa, ale to pewnie zniekształcona Kiczora / Kiczera. Te nazwy pochodzą z języka wołoskiego i oznaczają zalesioną górę (chica (czyt. kicza) to po rumuńsku włosy, czupryna). W Polskich Karpatach jest kilkanaście Kiczor i drugie tyle Kiczer. Podobnie jest z Magur(k)ami i Jaworzyn(k)ami. Jeśli więc nie wiecie jak nazywa się jakaś górka na horyzoncie, to można spróbować "po prawej widzimy Kiczorę... nie? to będzie Magurka... też nie?... To na pewno Jaworzyn(k)a" ;-)
Deszcz popadał gdy byliśmy w lesie. Las bukowy działa jak parasol, trochę jednak przeciekający. Buki chcą zatrzymać jak najwięcej wody, układają więc liście tak aby woda spływała gałęziami do pnia a po nim do korzeni. Gdy wyszliśmy na otwartą przestrzeń w Zyndranowej, deszcz nam trochę odpuścił.
Zyndranowa to dawna wioska Łemkowska. Wg legendy jej zasadźcą był Zyndram z Maszkowic, rycerz który brał udział w bitwie pod Grunwaldem. Przechodzimy obok chatki studenckiej. Aby skorzystać z wychodka, trzeba trochę pamiętać genetyki z biologii w szkole średniej.
Beskid Dukielski
Beskid Niski jest bardzo rozległy. Jego mieszkańcy zwykle nie mówią, że mieszkają w Beskidzie Niskim (czyżby to "obciach" mieszkać w "niskim"?...). Funkcjonują lokalne nazwy takie jak Góry Grybowskie, Pasmo Magurskie czy Beskid Dukielski. My jesteśmy w tym ostatnim.
27km i ani jednego turysty. Spotkaliśmy jedynie dwóch leśników, którzy nie wyglądali na zbyt szczęśliwych w deszczowym lesie. My wprost przeciwnie. Gęste korony nie przepuszczają zbyt wiele deszczu bezpośrednio na ścieżkę. Jest przyjemnie. Z czasem deszcz ustaje. Zwracamy większą uwagę na pojedyncze drzewa i próbujemy odgadnąć ich historie.
Oprócz historii drzew, próbujemy wyczytać historię słupków granicznych. Niektóre są wyraźnie recyklingowane. Stały w tym samym miejscu, ale na innej granicy, między innymi państwami. Niektóre występują w grupach i trudno powiedzieć którędy biegnie granica. Ziemia niczyja?
Tak wygląda koniec świata
Przełęcz Beskid nad Czeremchą to rozległa łąka w obniżeniu pomiędzy szczytami Klin i Fedorkov. Łąka po stronie słowackiej skoszona, kiszonka zebrana w białe zafoliowane bele. Po polskiej stronie wysoka trawa kusi by przez nią przejść na skróty.
Przełęczą biegnie droga. Kiedyś ważny Trakt Węgierski, teraz chyba tylko rowerzyści tędy przejeżdżają. Prowadzi tutaj polsko-słowacki szlak rowerowy Interreg.
Po polskiej stronie wita nas gmina Jaśliska a po słowackiej obec Čertižné (kiedyś Чертiжне). Kiedyś po obu stronach przełęczy tętniło życie, dziś opuszczone wioski. Te po polskiej stronie wysiedlone wbrew woli mieszkańców (Czeremcha i Lipowiec istnieją już tylko na mapie - ale napiszę o nich osobny post, bo warto). Po słowackiej życie toczy się dalej, ale wieś nie leży przy samej granicy. Przełęcz jest fantastycznie pusta - tylko dla nas.
Całość sprawia wrażenie jak by tu kończył się świat. Gdzieś tam ludzie pędzą w swoich sprawach. Tu można zapomnieć wszystko... jaka epoka, jaki rok... jaka godzina kończy się a jaka zaczyna...
Kamień
Kamień to najwyższy szczyt w okolicy i jedyny przekraczający 800m. Jest w Diademie Gór Polski. W zasadzie są dwa Kamienie o równej wysokości - graniczny Kamień Południowy oraz znajdujący już w całości w Polsce - Kamień nad Jaśliskami. Po polskiej stronie znajduje się Rezerwat Przyrody.
Na polskim Kamieniu jest... kamieni kupa. By nań wejść, trzeba zboczyć ze szlaku (jest dobrze oznaczona ścieżka). Po drodze do naszej miejscówki widać w lesie ślady po kamieniołomie. Już nikt tam kamienia nie wydobywa, las go powoli odzyskuje.
Na ostatnich kilkuset metrach przed miejscówką dopada nas burza i ulewny deszcz. Nie przeszkadza nam. Ale potem potrzebujemy słońca i suszarki by wysuszyć buty.
27km i ani jednego turysty to mój rekord życiowy - najdłuższa bezludna trasa. Takie rzeczy tylko w Beskidzie Niskim.