20 marca to ostatni dzień kalendarzowej Zimy. Klub Włóczykijów na pożegnanie wybrałliśmy 30 kilometrową pętlę z Krościenka nad Dunajcem - Trzy Korony i Lubań. Pieniny i Gorce. Na Trzech Koronach bez kolejki. Na Lubaniu wieża na Lubaniu na tle... wieży na Lubaniu. Spotkaliśmy rezolutną 4-latkę wchodzącą na nóżkach oraz 22kilogramowego szczeniaka wnoszonego w plecaku.
Plan
To był mój pierwszy zimowy sezon w górach. Tylko dwie odpuszczone soboty, w tym jedna z powodu 70-tych urodzin Taty. 15 wypraw i 270 zimowych kilometrów. Były Tatry 4 razy, Beskid Niski, Pieniny, Beskid Wyspowy, trzykrotnie Gorce oraz nowe dla nas szlaki w zachodniej Polsce - Masyw Ślęży, Góry Sowie, Wałbrzyskie i Kamienne. Na koniec sezonu zaplanowałem długą pętlę z Krościenka - Trzy Korony i Lubań. Pierwszy raz 30km zimą. Oba szczyty znajdują się na liście Korony Najwybitniejszych Szczytów Gór Polskich.
Zima nie odpuszcza
Poprzednia wyprawa, na Turbacz z Lubomierza, była prawdziwie zimowa. Jednakże po drodze w Gorce śniegu nie było nigdzie, pojawił się dopiero przy dojeździe na parking. Dzisiaj już od początku wokół A4 było biało. A mniej więcej od Balic padał śnieg, w okolicach Myślenic i potem za Mszaną Dolną, dość intensywny. Było więc jasne, że zima nie odpuszcza i ostatni dzień będzie w białej scenerii.
Dojechaliśmy do Krościenka przed 8:00 i zaparkowaliśmy na darmowym parkingu przy ul. Targowej. Padał gęsty śnieg. Raczki musiały poczekać, bo pierwsze kilkaset metrów szliśmy chodnikiem. Wybraliśmy szlak żółty, prowadzący na Trzy Korony. Od ul. Jagiellońskiej należy skręcić w lewo, w ulicę - zgadnijcie - Trzy Korony. Szlak bardzo szybko nabiera wysokości i po chwili wchodzi w las, gdzie wita nas Pieniński Park Narodowy.
Zamek Pieniny
Szlak żółty prowadzi do schroniska Trzy Korony, omijając szczyt. Skręciliśmy więc na szlak niebieski. Bardzo ciekawy szlak, jak na górę poniżej 1000m. Ścieżka prowadzi momentami wąską półką skalną. Nie są to oczywiście Tatry, ekspozycji nie ma, ale zbocze jest strome. Szlak prowadzi łagodnymi serpentynami i jest miejscami zabezpieczony poręczami i schodami.
Po drodze na Trzy Korony można wejść na ruiny Zamku Pieniny. Jest to zamek związany z księżną Kingą, żoną Bolesława Wstydliwego (XIIIw). W czasie najazdu Tatarów (w zasadzie powinniśmy mówić "Mongołów"), księżna, wraz z zakonnicami z Starego Sącza ukryła się w tym zamku. Tatarzy pod zamek podeszli, ale nawet nie próbowali go zdobywać. Położony jest na skalnej półce, która z trzech stron otoczona jest głęboką przepaścią. Jedyna możliwość dostępu to obecną ścieżką turystyczną - wąską i stromą, a co za tym idzie, łatwą do obrony.
Zamek został zniszczony w XIVw i już nigdy nie był odbudowany. Dzisiaj ruiny są zabezpieczone i udostępnione turystom. Uwaga - zamek zajmuje małą powierzchnię, więc w czasie sezonu należy się liczyć z tłokiem. My jednak jesteśmy pierwsi i nikt nam nie przeszkadza w obejrzeniu ruin. Nie spędzamy tam jednak dużo czasu, przed nami jeszcze wiele kilometrów.
Trzy Korony
Z Zamku udajemy się na Trzy Korony. A dokładnie na najwyższy szczyt góry - Okrąglicę, 982m n.p.m. Tu ciekawostka - aż do XIXw góra nosiła po prostu nazwę Pieniny. Nazwa Trzy Korony przyjęła się w czasie zaboru austriackiego. Na mapach szczyt widniał jako Kronenberg (Góra Korona) a w polskim nazewnictwie przyjęły się Trzy Korony. Co ciekawe, "koron" - czyli wierzchołków - góra ma tak na prawdę pięć: Okrąglica, Płaska Skała (950m), Nad Ogródki (940m), Pańska Skała (920m) oraz Niżna Okrąglica (902m).
Na szczyt prowadzi szereg metalowych platform i schodów. Ruch odbywa się jednokierunkowo i jest lewostronny. Latem w tym miejscu tworzą się kolejki. Przygotowane są dwie "poczekalnie" z ławkami. My na szczycie jesteśmy sami, na dodatek pierwsi tego dnia. Notujemy bardzo dobry czas - z Krościenka ruszyliśmy o 8:00, zdjęcie na platformie szczytowej robię o 9:21. Widok można sobie wyobrazić, my widzimy głównie chmury.
Czorsztyn
Pierwsza część wyprawy "Trzy Korony i Lubań" za nami. Schodzimy do przełęczy Szopka (również znana jako Przełęcz Chwała Bogu). Stąd kontynuujemy niebieskim szlakiem w kierunku przełęczy Snozka, przez Czorsztyn.
Szlak jest prawie płaski, początkowo lasem, potem polami. Po przejściu przez Czorsztyn, szlak wiedzie drogą asfaltową. Włóczykije tego nie lubią, ale cóż - przeżyjemy. Z drogi widać zbiornik Czorsztyński, częściowo zamarznięty, a w oddali powinna być Babia Góra. Powinna, bo pogoda nie pozwala jej dostrzec..
Przełęcz Snozka jest na 15-tym kilometrze naszej trasy, a więc wyznacza połowę. Teraz przed nami wspinaczka na Lubań. Przełęcz jest na wysokości 653m, szczyt Lubania mierzy 1211m. Różnicę wysokości - 558m pokonamy na odcinku 5,5km.
Pieniny za nami, wchodzimy w Gorce
Pieniny były ośnieżone, ale ewidentnie był to świeży opad. Warstwa śniegu była cienka, raczkami zbieraliśmy gałązki i szyszki. W Gorcach śniegu jest znacznie więcej. Podejście na Lubań prowadzi najpierw łąką, trawersując górę Wdżar, by następnie wejść w las i piąć się w górę. Dla mnie to przyjemny fragment. Owszem, idziemy w śniegu pod górę. Ale śnieg jest sypki, przed nami przeszło wiele nóg, ścieżka jest więc udeptana. Podejście jest strome dopiero na samym końcu.
Tuż pod szczytem widzimy ruiny bacówki. Zbudowana w 1974r, spłonęła już w 1978r i nie została odbudowana. Zostały fundamenty i podpiwniczenie. Gdybym wcześniej nie spojrzał na mapę, mógłbym te ruiny pominąć. Bacówki nie należy mylić z ruinami dużego schroniska przy Samorodach, zbudowanego w latach 30-tych XXw a zniszczonego w czasie okupacji. To schronisko znajduje się trochę w lewo i powyżej niebieskiego szlaku z przełęczy Snozka na Lubań.
Lubań
Dochodzimy do rozległej polany Wierch Lubania. Znajduje się tu wiata, a latem funkcjonuje baza namiotowa. Tuż przed naszym przybyciem wiatę opuszcza duża zorganizowana grupa, pozostawiając dopiero co zgaszone ognisko. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się wieża widokowa.
Ten widok przypomina mi sytuację z sierpnia 2020, z wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim. Szedłem od Krościenka na Turbacz. Pod Lubaniem znalazłem się w mgle tak gęstej, że stojąc przy wiacie, pytałem spotkanego tam wędrowca "którędy na wieżę"... A samą wieżę wtedy najpierw usłyszałem a potem zobaczyłem.
30-metrowa wieża została zbudowana w 2015r. Jej zwieńczenie nawiązuje stylem do architektury drewnianych kościołów regionu.
Z wieży rozciąga się widok w każdym kierunku. Pogoda nie jest zła, ale na południu i zachodzie widać głównie chmury. Na platformie szczytowej znajdują się 4 tablice z panoramami, informujące o możliwych do dostrzeżenia szczytach.
I tak, na południe mamy Tatry Teoretycznie, bo pomimo ich bliskości, są zupełnie zasłonięte.
Na zachodzie powinniśmy wiedzieć Babią Górę. Ale poza pobliskim Turbaczem, góry rozmywają się na horyzoncie.
W kierunku wschodnim nie widać prawie nic. Natomiast na północ można podziwiać Beskid Wyspowy, z wyraźnie widoczną Mogielicą (na zdjęciu poniżej na środku dalszego pasma).
Rezolutna 4-latka i 22kg szczeniak w plecaku
Tu w zasadzie mógłbym skończyć opis wyprawy "Trzy Korony i Lubań" - zostało nam już tylko zejście do Krościenka. Ale przy wieży spotkałem dwie ciekawe istoty.
Wchodziłem na wieżę za państwem z psem. 4-miesięczny szczeniak owczarka podhalańskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że szczeniak był wnoszony na wieżę w plecaku. A szczeniak ważył 22kg! Od właściciela dowiedziałem się, że pies dzielnie wszedł na Lubań, ale przy wiacie odmówił dalszej wędrówki na 4 łapach. Wierny pan wziął szczeniaczka do plecaka. Pieskie życie! :-)
Po zejściu z wieży chciałem zdjęcie. Miałem na sobie bluzę Power Canvas (Polska firma z Krakowa, szyją rewelacyjne ubrania sportowe), na której widniała ośnieżona wieża na Lubaniu. Wymyśliłem sobie zdjęcie z wieżą na bluzie i prawdziwą wieżą w tle. Selfie nie dawało właściwej perspektywy, o fotkę poprosiłem więc spotkanego wędrowca.
Wędrowiec to pan z Gdańska, który w Gorce przyprowadził 4-letnią córeczkę. Mała dzielnie weszła tym samym szlakiem co my. I w przeciwieństwie do szczeniaka, nie trzeba jej było nosić w plecaku. Gdy pan oddawał mi komórkę, mała - Marysia - rezolutnie stwierdziła:
"A pani w przedszkolu powiedziała, żeby nie dawać telefonów obcym ludziom"
:-)
Słusznie. Powiedziałem Marysi, że pani ma rację. Potem jeszcze chwilę dyskutowaliśmy o sprzęcie - Marysię zaciekawiły moje raczki (w tym momencie przyczepione do plecaka) oraz kijki. Gratulacje dla rodziców i podziwiam 4-letnią Marysię za zimowe zdobycie Lubania.
Pożegnanie Zimy
Do Krościenka zeszliśmy czerwonym szlakiem (Główny Szlak Beskidzki). Po drodze od południowo-wschodniej niebo zaczęło się przejaśniać. Moją uwagę zwróciła charakterystyczna góra, wyglądająca jak usypany kopiec. Jest to Wysoka (1050m), najwyższy szczyt Pienin, obecny na liście Korony Gór Polski.
Na parking dotarliśmy o 16:15. Czyli 8:15h od wyruszenia. Mapa turystyczna szacuje czas przejścia na 10:12h. Nasze tempo na pewno nie było biegowe. Wpływ na niezły czas miał na pewno brak schroniska. Były owszem krótkie przerwy, najdłuższa ok. 30min na Lubaniu, ale zima nie sprzyja przeciąganiu popasów.
Cała dzisiejsza (20.03.2021) wędrówka pt. "Trzy Korony i Lubań" odbywała się po śniegu, w zimowej scenerii i aurze. Ale chyba Pani Wiosna postanowiła postawić się Zimie. W drodze powrotnej, już mniej więcej od Lubomierza i Mszanej Dolnej, nie widzieliśmy śniegu na poboczach oraz na większości stoków Beskidu Wyspowego.
Za tydzień (27.03.2021) nie będę mógł jechać w góry. Ciekawe czy wyprawa za dwa tygodnie będzie już wiosenna. Mam nadzieję, że tak, bo w planie mam Krokusowe Gorce.